11 sierpnia 2016

Karpiowanie ze szczupakiem


Krótki, kilkunastogodzinny wypad na karpie nad wodę PZW. Dostarczył sporo emocji, nowych doświadczeń i... uśmiechu. Zachęcam do przeczytania relacji z zasiadki.




Dnia 21 lipca wybrałem się nad pobliski zalew w poszukiwaniu karpi. Woda już dawno została przełowiona. Ryb jest jak na lekarstwo, chociaż przy odrobinie szczęścia i w dobrym miejscu można trafić na coś większego. Spontaniczna decyzja o wyjeździe, szybkie pakowanie się i w drogę! W planach na ten tydzień miałem dwudniową zasiadkę, ale mocno padający w każdy dzień deszcz zespół niestety te plany, a żeby nie psuć całego wędkarskiego tygodnia, który i tak popsuła już niesprzyjająca aura padło na kilka godzin nad pobliskim zalewem.


Słoneczko godzinę przed wyjazdem zaczęło dość mocno przygrzewać. Jako cel tego wyjazdu wybieramy rozległą zatoczkę, której głębokości wynosi około 2-3 metry, a brzegi w niektórych miejscach porasta bujna roślinność wodna. Właśnie tutaj najczęściej widywane są karpie - ale niestety tylko wtedy gdy wyskoczą ponad wodę. Szansa na rybę jednak jest i trzeba to wykorzystać!


Pierwsze zestawy lądują do wody. Zdecydowałem się na łowienie około 40 metrów od brzegu, nie chciałem rzucać daleko, ponieważ moim zdaniem ryby powinny żerować przy brzegu. Wędka ustawiona po prawej stronie była wyrzucona nieco w bok, a jej druga przyjaciółka na wprost. Pierwszy z zestawów wyposażył "bałwanek" z kulek firmy Feeder Bait, drugi to natomiast jedno ziarno kukurydzy plus kulka w rozmiarze 10mm powyższej firmy. Po ponad godzinie leżenia przynęt w wodzie, na wędkę po prawej stronie mam branie! Swinger powolutku podskakuje. Pierwsze co przyszło mi do głowy to drobnica, a drugie to ostrożny karp. Bardziej prawdopodobne zdawało mi się jednak to pierwsze. Zacinam i czuję ciężar! To na pewno nie jest drobnica, musi być coś większego! Hol do brzegu przebiega spokojnie, odczuwam jedynie kilka ruchów ryby w bok i do dna. Przy samym brzegu moim oczom ukazuje się niesamowity widok. Szczupak został prawidłowo zacięty za dolną wargę, a przynęta umieszczona na włosie wystawała mu z pyszczka. Podbierak nawet nie został jeszcze rozłożony - podbieram rybę ręką. Trudno było wycofać wędkę do tyłu w celu przyciągnięcia ryby - długi dolnik karpiówki sprawiał problemy. W końcu mam szczupaka w ręce, udało się chwycić go za grzbiet! Proszę o przeniesienie telefonu do mnie. Włączam aparat, a ryba w tym momencie wypada mi z ręki. Spokojnie uruchamiam tryb foto, ponieważ wiedziałem, że szczupak był dobrze zacięty. Po kilku sekundach chcę go wyciągnąć z wody, ale tego już tam nie ma! Strasznie szkoda, że nie mam ładnego zdjęcia z tą rybką. Wróciłby tak czy tak do wody... Na szczęście tata nagrywał końcówkę holu, a mi udało się przechwycić najlepsze momenty z filmu i zrobić z tego stopklatkę. Rybka, chodź w niezbyt dobrej jakości na zdjęciu (tak to wygląda po odpowiednim przybliżeniu) była piękna, a co zaskakujące wzięła na bałwanka z kulek 10mm.


Do końca wyjazdu razem z tatą mamy kilka nieśmiałych ruchów sygnalizatorów. Zauważyłem, że w tym miejscu żerujące ryby zdradzają swoją obecność przy pasie roślinności dosłownie kilkanaście centymetrów od brzegu, a jeżeli chodzi o otwartą wodę to jakieś 200 metrów od brzegu, więc poza zasięgiem rzutu... Następnym razem zamierzam postarać się dobrze obłowić miejsce przy brzegu, ponieważ tam spokojnie położę swoje zestawy, a po drugie na jedną z wędek, która leżała akurat tam miałem drobniutkie pociągnięcie zestawu. Pozdrawiam i zapraszam na filmową relację z holu szczupaczka!


Dzięki dla firm York oraz Feeder Bait za sprzęt do testowania (odpowiednio zestawy i kulki), których używałem podczas zasiadki!




2 komentarze: