Niestety końcówka tego sezonu wypadła gorzej niż to zaplanowałem. Mało czasu, szkoła, praca, obowiązki... Tydzień temu wyjazd na dłuższą zasiadkę zepsuła mi grypa (a pogoda była wspaniała!). W pierwszy weekend listopada czas jakim dysponowałem został tak bardzo ograniczony, że udało się tylko odbyć kilkugodzinną zasiadkę...
5 listopada wybrałem się nad wodę w Kobylanach. Na łowisku jestem o 9. Świeci pięknie słoneczko, nieliczne chmury od czasu do czasu zasłaniają promienie słoneczne. Taktyka na ten czas została obrana już w domu. Dwie wędki w płytką zatokę - woda ma tam około 70 cm głębokości. Jest bardzo często uczęszczana przez szukające ogrzania się karpie. Trafiły tam kolejno: kulka 16mm halibut i śmierdząca połówka kulki "skorupiak" - tak wyglądały dwa zestawy. Ich okolice nęciłem punktowo mieszanką skruszonych kulek (śmierdzieli) oraz szybko pracującym w chłodnej wodzie ochotkowym pelletem Rapid Baits. Trzecia wędka ruszyła na głębszą wodę, a na jej włosie znalazła się śmierdząca, lekko oderwana od dna kulka 10mm. Okolicę zanęciłem powyższym pelletem firmy Rapid Baits oraz drobnym halibutowym pelletem... Teraz pozostało czekać...
Podczas wyjazdu miałem przyjemność poznania się z wędkarzem, który dość często przesiaduje w Kobylanach. Ostatnia noc była dla niego udana - na brzegu karpie 13 i 12 kg. Piękne ryby! Rozmawialiśmy również o dzikich akwenach w okolicy, a rozmowa jak zawsze stanęła na tym, że jeśli chodzi o karpiową wodę to nasz rejon pod tym względem kuleje... Na szczęście karpiarstwo utrzymują tutaj znakomite komercje przeznaczone dla karpiarzy, które wcale nie są łatwymi łowiskami.
Pogoda podczas tego wyjazdu była nieprzewidywalna. Podczas pierwszej godziny wodę ogrzewało słońce. W tym momencie byłem praktycznie w raju! Karpie podeszły na płytką wodę, a ja miałem tam swoje zestawy! Niestety po chwili zaczął wiać na prawdę silny wiatr (co pokazuje poniższy filmik), a ryby najwyraźniej postanowiły przenieść się na głębszą część zbiornika. Do tego słońce ukryło się za chmurami... Po prostu pech! Karpie zniknęły z mojej zatoczki...
Przed pojawieniem się wiatru w "mojej" zatoczce ryby dawały o sobie znać. Najwyraźniej nagła zmiana pogody źle zadziałała na ryby, które znajdowały się w płytszych strefach zbiornika. Ciężko, ciężko, biorąc pod uwagę to, że na każdym z zestawów miałem założone różne wariancje kulek... Była połówka proteiny, cała "szesnastka" oraz 10mm, lekko oderwana od dna. Każda z kulek to typowy "śmierdziel". Niestety... cisza. Wiatry był na prawdę mocny - według prognozy pogody porywy dochodziły do 55-60 km/h! Wiatr przewracał krzesła, próbował porywać wiaderka wypełnione wodą w celu dociążenia...
Na samym początku wędkowania byłem również światkiem zarybiania zbiornika. Do wody trafiły 24 karpie o wadze około 5 kg. Nowi mieszkańcy czekają na wędkarzy!
Podsumowując dzień... 6 godzin nad wodą przyniosło dosłownie kilka lekkich podciągnięć zestawu. Brania karpia niestety nie doczekałem się. Być może była to ostatnia karpiowa wyprawa w tym roku. Sezon 2016 nad wodą uważam za przeżyty pozytywnie. Za jakiś czas na mojej stronie pojawi się podsumowanie obecnego sezonu. Niestety od września czas bardzo ogranicza moje zasiadki. W maju matura, a później 5 miesięcy "spokoju" więc relacji znad wody będzie sporo! Trzeba tylko poczekać do wiosny, a to nie będzie łatwe... Połamania na listopadowych rybach!
Kamil Skwara
Fajnie opowiadasz :D
OdpowiedzUsuńDosyć ciekawe.
OdpowiedzUsuńCiekawy artykuł. Fajnie, że pokazałeś nam pellet, który świetnie sprawdzi się w zimnej wodzie ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda że kończy się sezon,będę tęsknić za karpikami.
OdpowiedzUsuńBardzo dobry artykuł.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCiekawe miejsce, ciekawa woda, co za sprzęt?
OdpowiedzUsuńZależy o który pytasz :)
UsuńMłody człowiek z zasadami takich wędkarzy oby więcej.
OdpowiedzUsuń