30 maja 2020

Późne rozpoczęcie...

Pierwsza w tym roku karpiowa zasiadka... Z oczywistych powodów miała ona miejsce dopiero końcem kwietnia. Późno, no bo późno. No ale co zrobić? Co roku sezon rozpoczynałem w marcu, ale w tym roku niestety było inaczej.

Na cel pierwszej zasiadki wybrałem wodę PZW - a co tam, niech będzie trudniej! Kilka dni wcześniej namierzyłem swoją potencjalną miejscówkę, a w dzień wyjazdu pozostało mi tylko mieć nadzieję na to, aby wybrane przeze mnie miejsce pozostało wolne. W domu przygotowałem kukurydzę, mieszankę kulek i pelletu. Same karpiowe smakołyki!

Na szczęście po przybyciu nad wodę okazało się, że Miejsce które mnie interesowało było wolne! Ufff, można odetchnąć! Odetchnąć też mogłem po znoszeniu całego karpiowego "majdanu". Jego przenoszenie nie dość, że zajęło prawie godzinę to musiałem wykonać kilka rundek około 150 metrowych - ze sprzętem z górki, bez sprzętu pod górkę. Musicie sami tego spróbować, aby dowiedzieć się jakie to nasze wędkarstwo może być męczące... Łatwo na pewno nie jest!

Następnie rozpoczęły się przygotowania. Namiot został rozłożony. Powoli przechodziłem do wbijania podpórek, ostatecznego przygotowania i wiązania zestawów. Wybrałem zapachy kulek jakie mnie interesują. Z racji, że woda miała temperaturę 11*C (tak dużo i nie dużo) to postanowiłem zrobić eksperyment: jedna wędka z kulka 18mm oraz pływakiem 12mm, a druga jedynie z "popkiem" w wielkości 14mm.



O tej porze roku dobór odpowiedniego miejsca na położenie zestawów jest wręcz sprawą priorytetową... Swoją uwagę musimy zwrócić na kilka istotnych czynników. Pierwszym z nich jest głębokość wody, bo przecież nie będziemy łowić ani na 20-metrowej głębinie, ani 50-centymetrowej wodzie. Najbardziej odpowiednia głębokość to 2-5 metrów - woda nagrzewa się tutaj szybciej, a karp najprędzej odnajdzie tutaj pożywienie (życie rodzi się tutaj najszybciej, a powodem tego jest oczywiście temperatura wody). Drugim czynnikiem jest temperatura wody, o której to pisałem kilka słów temu... Ważny jest też kierunek wiatru i prądu podwodnego, tak aby zimna woda nie była "pchana" pod nasz brzeg - o tej porze roku porządna jest ta cieplejsza. Podczas mojej pierwszej zasiadki pomocna okazała się echosonda Deeper, dzięki której namierzyłem interesujące mnie miejsca, co zresztą przedstawiam poniżej...




Swoją rolę przy wyborze miejscówek miał też mój nowy nabytek - kij Sakany o nazwie Carperus Spod dzięki któremu rzuty ciężką echosondą są wręcz czystą przyjemnością. Sprawdza się doskonale, ale na jego test jeszcze chwilkę poczekamy. Będzie on jednak często gościł podczas dodawanych relacji, bo jest na prawdę warty uwagi!


Po umieszczeniu zestawów w wodzie czas na nęcenie! Używam w przeważającej części drobnego, szybciej pracującego w zimnej wodzie pelletu. Niewielka ilość kukurydzy oraz kilka garści kulek na zestaw będzie dobrym rozwiązaniem. Ryby obawiam się, że nie żerują jeszcze tak dobrze, a nawet jeśli to gdy drobnica zacznie wybierać pokarm to zauważymy to - będą piszczeć sygnalizatory, będą pojedyncze piki...

Już przed nastaniem nocy ruch jaki rozpoczął się na wodzie daje nadzieję na pozytywną, zasiadkę ze złowioną ryba! Drobnica zaczęła oczkować, spławiać się. Woda nie należała do spokojnych. Ale czy przypłynie też to na co czekamy? Czy będzie jakiś karp? Udało nam się usłyszeć kilka fajnych spławów, ale czy dojdziemy do momentu brania? Tego nie wiadomo! Nastaje noc - więc jest to dobry czas na oglądnięcie jakiegoś filmu i położenie się spać - w końcu przecież można wypocząć. A co do ryb? Hmmm... Noc niestety przyniosła "upragniony", spokojny sen. Z centralki dobiegło raptem kilka pików. Niektóre z nich były troszeczkę dłuższe, nie były to pojedyncze dotknięcia, lecz niestety nic z nich nie wynikło.


Drugiego dnia pogoda zaczęła się dramatycznie zmieniać. Wiał mocny wiatr, chwilami na prawdę bardzo porywisty. Momentami padał też deszcz, raz słabiej, a innym razem mocniej. Temperatura wody spadła o 1,5*C... Dla porównania dzień wcześniej temperatura powietrza wynosiła około 20*C, a w sobotę już jakieś 7-9*C... Dzień wcześniej nie wiał też wiatr, ale nie padał deszcz. Głośno o tym nie mówiąc obawiałem się jednak, że z zasiadki mogę wrócić z "zerem", a jego powodem będzie zmieniająca się gwałtownie pogoda.

W godzinach popołudniowych rozpocząłem zwijanie zestawów, wdrążyłem drobne poprawki, a teren wokół zestawów został delikatnie "podsypany". Pozostaje znów czekać, przecież cała noc przed nami...

Rano budzę się jakby nigdy nic, w nocy nic nie zakłóciło naszego snu. Nie przypominam sobie nawet, że usłyszałem choćby jeden pik, jedno piśnięcie. Z rana woda miała już tylko 7,5*C - 11*C to temperatura z pierwszego dnia. Myślę, że każdy z nas może łatwo domyślić się, że takie zakończenie było najbardziej prawdopodobne... Plusem jest to, że udało się zrobić kilka fajnych zdjęć, które przedstawiam poniżej!




Kamil Skwara

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz