Niedawno na Podkarpaciu, dokładniej na zalewie Sieniawa miała miejsce bardzo szlachetna akcja, w której żałuję, że nie mogłem uczestniczyć... Dowiedziałem się bowiem o niej zbyt późno...
Tamtejsza Ochotnicza Straż Pożarna postanowiła zadbać o swój teren, ale także o osoby odpoczywające nad zbiornikiem Sieniawa - w tym również nas, wędkarzy. Zresztą to głównie wędkarze byli powodem przeprowadzenia tej akcji, ale o tym później. Akcja miała na celu oczyszczenie brzegów naszego jedynego w okolicy zalewu. Zalew należy do Okręgu PZW w Krośnie, który wsparł tę akcję. Swoją cegiełkę do całości dołożył także Pan Burmistrz Rymanowa, który zapewnił transport do wywozu zebranych odpadów. Brawo!
Dnia 9 stycznia OSP w Sieniawie wraz z chętnymi do pomocy osobami rozpoczęło zbieranie odpadów i najróżniejszych śmieci na terenie zalewu Sieniawa. Efekty ich ciężkiej pracy, w niesprzyjającej pogodzie widać poniżej. Efekty te osiągnęli - uwaga - w kilka godzin!! Pomyślcie proszę ile takich worków ze śmieciami udałoby się zebrać w ciągu kilku dni...
Jaki był powód organizacji takiej akcji?
Po pierwsze samo ratowanie zbiornika, przyrody. Odpady negatywnie na nią wpływają - o czym chyba nie trzeba mówić. Do tego przecież nikt z nas nie chciałby rozkładać namiotu na rozbitej butelce, czy chodzić po opakowaniach zjedzonej pizzy zamiast po pięknym, kamienistym brzegu. Drugim z powodów było pokazanie tego, że jeżeli ma się tylko i wyłącznie chęci to da się zorganizować taką akcję! Nie trzeba do tego wcale ogromnego zaplecza finansowego, ani też kontaktów "w górnych" sferach. Wystarczy sama chęć! Chęć większej ilości osób, co w połączeniu wspólnych sił przynosi super efekty.
Warto jednak wspomnieć o tym, że większość takich odpadów pozostawiają wędkarze. Najczęściej ochotnicy zbierali śmieci typu puszki po kukurydzy, różnego rodzaju wiaderka, worki po zanętach, czy akcesoriach wędkarskich. Takich "niespodzianek" nie zostawiają plażowicze, chociaż nie chcę też tutaj przesądzać, że i oni nie dołożyli tutaj swojej cegiełki. Przez takie nieodpowiedzialne zachowanie cierpią bowiem wszyscy. Sam miałem swoją sprawdzoną od kilku lat miejscówkę na tym zalewie, gdzie osiągałem zadowalające mnie efekty. No właśnie, "miałem"... Dlaczego nie mam? Przez to, że wędkarze zostawiali śmieci na brzegach, baaaa pod prywatnymi ogrodzeniami, a "mistrzowie" potrafili pozostawić odpady pod bramami wjazdowymi (niektórzy zostawiali je nawet zapakowane w worki... Wystarczyło przecież wrzucić je do samochodu i wyrzucić przy najbliższym kontenerze). Nie mówiąc już o zostawianiu samochodów w nieodpowiednich miejscach, czy nawet na tzw. "mostkach", które są dla niektórych jedynym wjazdem na teren ich działki, czy swojego domu. Takie zachowanie sprawiło, że przy jednej z uliczek, która prowadzi nad zalew postawiono zakaz wjazdu, który nie dotyczy tylko i wyłącznie mieszkańców... I co teraz? Sam żyłem tam w zgodzie z właścicielami, zawsze za szybą auta pozostawiałem kartę z numerem telefonu, aby w razie potrzeby móc przestawić zaparkowany samochód. Czasami wystarczy tylko pomyśleć, a gdy nie przeszkadzamy innym to oni nie będą utrudniać życia i nam!! Jednak nie każdy potrafi to zrozumieć.
Takich miejsc, z "zakazami" jest póki co jak na lekarstwo, ale niektórzy walczą z wędkarzami jak tylko mogą, np. zasadzają swoją łąkę roślinami, ogradzają - uniemożliwiając w ten sposób dojazd do wody. Mają do tego bowiem prawo. Na koniec przytoczę jedną sytuację z życia wziętą... Nad jedną z miejscówek był super dojazd - droga niby nieutwardzona, ale wyjeżdżona w jednym miejscu, oficjalnie drogi tam nie było, jednak ta była "stworzona" przez pracujące na łące traktory (droga przebiegała tak jakby przez skrajną krawędź łąki). Wędkarze przejeżdżali nią - nie niszczyli najważniejszej części łąki, czyli środkowej, tam gdzie coś rosło, jeździli bowiem tędy którędy mogli. Trafiło się jednak kilku takich, którzy zamiast pojechać przez odpowiednie miejsce, pojechało przez środek łąki, aby przetestować swój napęd 4x4 albo po prostu pokazać jakim jest się to super, jeżdżąc po trudniejszym terenie. Właścicielowi wcale się nie dziwię, bo gdy w takiej sytuacji gdy nie uda się złapać kogoś za rękę to sprawcy praktycznie nie uda się znaleźć... A po takich pozostaje jedynie obraz rozjeżdżonej łąki, gdzie niektórzy wkładają w nią na prawdę dużo pracy, w to aby ją utrzymać. Właściciel zagrodził swoją łąkę drutem - teraz wędkarze mogą zostawiać swoje auto na skraju drogi asfaltowej, którą porusza się mimo wszystko dużo samochodów, a pobocza jest tam może kilka centymetrów... Do tego wędkarze mają zafundowany spacer ze sprzętem przez dobre 200m. Była możliwość podjazdu praktycznie nad samą wodę? Była! Ale po co to uszanować... A później narzekamy, że nie mamy gdzie łowić...
OSP Sieniawa na swoim Facebookowym profilu pisze:
Kamil Skwara
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz