Kolejny wyjazd w sierpniu, w kolejnym pięknym, słonecznym i upalnym dniu... Już tego dość - ile jeszcze można? Wyjazd z domu, z zamiarem odbył się dopiero o 13:00, tak aby przynajmniej chwilowa fala upałów minęła. Jednak tak czy siak do wieczora utrzymywało się prawie 30*C. Na miejscu jesteśmy około 15:00, rozkładamy sprzęt. Decyduję się na łowienie za pomocą dwóch wędek, nie chcę ich więcej, mam delikatną niechęć do większej ilości pracy przy nich poprzez pogodę. Jednak tak czy siak "dopieszczone" zestawy trafiają do wody.
Po wywózce zestawów chowam łódkę do cienia - tam doschnie. Po tym sam uciekam z promieni słońca. Opalania na ten rok już wystarczy, słońce dostarczyło już wystarczającą dawkę witamin, których nadmiar też może okazać się zły... Dlatego cień w tym przypadku to zbawienie!
Co do łowienia... Przez dzień kompletna cisza, wieczorem stanowiska po przeciwnej stronie łowią dwie-trzy ryby. U nas bez efektów, ale to może dobry prognostyk. Za to przepięknych spławów na wodzie niesamowicie dużo, tutaj już ryby zadbały o dobry teatr! Noc była spokojna, jedno branie wyciągnęło mnie pod wędki, ale niestety okazuje się, że ryba nawet nie przeciągła zestawu. Dopiero nad ranem, przed 6 godziną na kiju z dumbellsem Stalomax wychodzi całkiem fajny odjazd! Udaje się zaciąć karpiowego pożeracza smacznych kulek. Walka ekscytująca, męcząca (im mniej łowi się tych ryb, tym mniej siły w rękach... poważnie!). Pływa spokojnie, ciągle przy dnie. Podczas walki kilkukrotnie udało się wyczuć podwodne przeszkody, być może jakieś górki. Jednak dobrze skonstruowany zestaw przenosi każde drganie na kij. York Devil 2 ugina się znakomicie, a 3 lbs robi dobrą robotę, tym samym dostarczając ogromną ilość adrenaliny. Do tego to kolejna ryba, która testuje strzałówkę wykonaną z 0,45mm sznurka od York. Idealnie gładka, wytrzymała. Nie ma strat na odcinku strzałowym po kilku złowionych rybach w Trzcianie, gdzie podobno dno jest ciężkie. Karp walczy dzielnie, ale po kilku przybrzeżnych odjazdach nie pozostało nic innego jak znaleźć się w podbieraku! Zdjęcia i spadaj do domu!
W ciągu dnia, do godziny 10 następuje kolejne branie, tym razem nie zareagowałem poprawnie, a to wszystko przez wyłączony sygnalizator - zapomniałem go uruchomić po porannych próbach wyciągnięcia gumowego przycisku, który niestety "wszedł" pod obudowę sygnałka.
Wyjazd miał trwać dwie doby, trwał jedną. Zakończył się fajną rybką, nie wracamy z zerem. A samo to, że nad wodą spędziliśmy dobę mniej - mogło wyjść nam na dobre :)
Kamil Skwara
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz