Rok temu o tej porze roku również zameldowałem się w Kobylanach aby rozpocząć sezon karpiowy. Wyprawa na długo pozostała w mojej pamięci ze względu na udane lądowanie na brzegu ogromnego suma! Kolejnego dnia dołowiłem jeszcze średniej wielkości karpia.
25 marca 2017 tuż po obiedzie wyjeżdżamy z domu w kierunku przygody! Po przejechaniu 5 km dostrzegamy, że niestety musimy wrócić do domu... Nie wzięliśmy ze sobą jedzenia! To co najważniejsze, czyli karpiowe smakołyki to mamy, ale naszych smakołyków nie ma! Wracamy po jedzenie i kolejny raz wyruszamy w drogę! Po dotarciu na łowisko w końcu dane mi było poczuć zapach wody! Piękne uczucie... Zaczynamy przygotowywać obóz, wędki oraz zestawy.
Taktyka nęcenia obrana na tę zasiadkę była jasna od samego początku. Punktowo i drobno. Pokruszone kulki o zapachach, których używałem na włosie (o tej porze staram się nie mieszać zapachów) plus drobny ochotkowy pellet w stylu "cold water" (czyli pellet szybko pracujący w chłodnej wodzie), który swym zapachem sprawi, że karp podejdzie do pokarmu podanego w trakcie nęcenia (miejmy nadzieję), tak jak do naturalnego (zapach ochotki). Każdy z zestawów uzbrojonych w woreczki PVA ze schowanym wewnątrz haczykiem z przynętą trafiają we wcześniej zaplaowane miejscówki. O tajemnicach mojego wiosennego nęcenia pisałem w artykule: "Taktyka nęcenia cz. 1 - wczesna wiosna". Pierwsza z wędek znajdowała się w malutkiej zatoczce, na skraju głębokiej i płytkiej wody (około 2 metry głębokości). Przynętą tutaj była nowość firmy Meus - 16mm rum-kokos. Drugą z wędek zdecydowałem się położyć w okolicach mnicha, gdzie zawsze ryby znajdują sporo naturalnego pokarmu. Głębokość wody wynosiła tam około 3 metry. Na włos trafił 12mm pop'up o zapachu rybnym (który rok temu przyniósł mi suma). Trzecią wędką zdecydowałem się obławiać okolice naszego brzegu. Zestaw trafił więc 5 metrów od podpórek, tuż przy bocznej krawędzi łowiska. Być może trochę z przesadą, założyłem tutaj 20mm śmierdzącą kulkę (wiem, że powinienem łowić max. na 16 mm.... chciałem jednak zaprzeczyć regule).
Zestawy znajdowały się na swoich miejscach, a ja mogłem oddać się wędkarskiej fotografii. Nowy aparat, wiele nowych funkcji. Trzeba to wszystko ogarnąć, żeby w najważniejszych momentach udało się użyć tego co najbardziej się przyda.
Noc jest chłodna, a emocje nie opuszczają mnie do rana. Mimo małej ilości czasu przeznaczanej na sen w ciągu ubiegłego tygodnia teraz mam problemy z zaśnięciem...
Około 10 rano, gdy już się wypogodziło zamierzam wymienić przynęty na świeże. Mocny wiatr na chwilę ucichł, a deszczyk przestał padać, decyduję się na przygotowanie nowych zestawów i siateczek PVA. Wędkę z zestawem znajdującym się tuż przy brzegu postanowiłem przenieść mniej więcej na środek łowiska - moim zdaniem w ciągu dnia ryby nie podejdą już tak blisko brzegu.
Pogoda psuje się coraz bardziej... My jednak nie odpuszczamy i zostajemy na łowisku do wieczora. Niestety poza drobnymi piknięciami nic więcej nie udało się zanotować. Jednak ta wyprawa na długo pozostanie w mojej pamięci. Dlaczego? Po pierwsze udało się ustanowić nowe karpiowe PB - 19,20 kg. Po drugie pierwszy raz podczas jednej zasiadki złowiłem dwa karpie o wadze przekraczającej 10 kg. Po trzecie pierwszą rybą w sezonie 2017 nie był jak zawsze pstrąg, ale piękny misiek!
Podczas kolejnej z zasiadek sprzęt od firmy York odegrał czołową rolę i po raz kolejny nie zawiodłem się na tej marce, polskiej marce! Dziękuję również łowisku Big-Game w Kobylanach za przyjęcie mnie w ciągu tych dni nad wodę. Jak widać było warto!
Kurcze, a ja zacząłem sezon w maju a mimo to ryba nie brała. Może u was cieplej. Zazdroszczę
OdpowiedzUsuńOgólnie bardzo słabo z rybą było w tym roku, zobaczymy co będzie w następnym :)
OdpowiedzUsuńByć może taki rok :) Ja już niecierpliwie czekam na kolejny sezon - na razie nie ma kiedy wybrać się na ostatnią zasiadkę w sezonie :(
Usuń