29 stycznia 2023

Ostatki w roku 2022 - Czarna Sędziszowska

To już ostatni tydzień listopada. Z mojego założenia wynikało, że to też ostatnia zasiadka na rok 2022. W planach było usiąść na łowisku w Czarnej Sędziszowskiej. Stanowisko nr. 2, od piątku do niedzieli. Wydaje się, że czasu mam wystarczająco aby przechytrzyć rybę! Jednak nie tak do końca. Duży wpływ niestety na to mają też same nasze potencjalne "ofiary", a te jak się obrażą to czasami nie sposób ich przeprosić! Do tego pogoda, ahh ta pogoda. Na kilka dni przed wyjazdem leżało na zewnątrz dobre 10 cm śniegu! Szczęście w szczęściu, w Czarnej Sędziszowskiej okazało się, że białego puchu jest o wiele mniej, tam tylko delikatnie przyozdabiał krajobraz. Temperatura powietrza w okolicy 5 stopni na plusie. Zaczynam działać i wywożę pierwsze zestawy!

Z racji, że pogoda z roku na rok robi się coraz to dziwniejsza, a ryby zmieniają razem z nią obszary bytowania to wybieram trzy różne miejscówki... Pierwsza z nich to gwałtowny spadek z płycizny z okolicy linii brzegowej na 1,5-2m. Drugi kij leży na wyjściu do podwodnej górki, w miejscu gdzie rozpoczyna się wzniesienie (ok. 4m). Trzeci to otwarta woda, głębokość 7m. Również starałem się manewrować przynętami. Jeden zestaw posiadał na włosie kulkę 12mm założoną podwójne i delikatnie unoszącą się nad dnem. Kolejny przypon przyozdabiał bałwanek z kuli 12+16mm, a wszystko po to aby na kolejny zestaw trafiła tonąca kulka 20mm. Ogólnie nie lubię łowić "na grubo". Łowienie na mniejsze przynęty sprawia mi więcej radości, ale też kiedyś przynosiło to więcej ryb.

Nad wodą byłem praktycznie przed godziną 13:00. Skorzystałem z domku znajdującego się na łowisku, co znacznie przyspieszyło moje rozkładanie się, bo eliminowałem namiot. I jego suszenie w domu... Na tego typu zasiadki przyjdzie jeszcze czas! Ostatnie czynności na stanowisku zakończyłem przed godziną 17 i w końcu przyszedł czas na odpoczynek! Podczas leniuchowania i oglądania meczu (przecież to był jeszcze czas mundialu!) dawała się usłyszeć woda, co jakiś czas spływająca z dachu "mojego" domku i uderzająca o płyty ułożone wokół. Zrobiło się znów całkiem ciepło, temperatura w nocy powyżej zera, śnieg powoli znikał, co delikatnie psuło obraz zimowej zasiadki. I jak tu ryby mają wiedzieć jak żyć? Hehe w ciągu tygodnia temperatura poniżej zera (nawet w dzień!), teraz w nocy na plusie? Czyżbym przywiózł ze sobą trochę ciepła!?

Późnym wieczorem odwiedzają mnie jeszcze koledzy ze stanowiska znajdującego się po drugiej stronie zbiornika. Okazuje się, że woda obdarowała ich kilkoma rybami, w tym dwoma karpiami koi! Pięknie! Łowią na głębokiej, prawie 10m wodzie. U mnie niestety, aż tak głęboko nie jest, ale kto wie? Podczas wywózki zestawów echo nie pokazywało żadnej ryby, ale przecież tego sprzętu nie wymyślono po to aby lokalizować ryby. Miło i szybko mija czas, pora spać! Centralka gotowa, umysł wyostrzony i oczekujący w ciszy na nagły pisk z centralki... Czy jeszcze czegoś potrzeba?


W nocy nic nie zakłóciło mojego snu, niestety. Budzę się z rana, przed godziną 9 odświeżam zestawy, aby wszystko przed godziną 10:00 było gotowe (rozpoczyna się konkurs skoków!). Pod kątem sportowych emocji... Nie brakuje niczego. Tylko gdzie są te ryby? Czekam cierpliwie, a pogoda powoli robi się idealna! Temperatura przed godziną 11 doszła już do 6 stopni na plusie! Aktywności ryb na wodzie niestety nie widać, przynajmniej w mojej części zbiornika...

Tego dnia już nawet u kolegów po przeciwnej stronie nie wydarzyło się nic ciekawego. Pogoda rozpieszczała, kilka stopni na plusie, zauważyć jakikolwiek gram śniegu to już coś... Stopiło się wszystko, ale z drugiej strony noc była fajna i ciepła. Dzień mija mi na czytaniu Karp Maxa, oglądaniu skoków oraz meczu reprezentacji w nożnej! Przed wieczorem jeszcze przewożę zestawy. Staram się zejść delikatnie głębiej. Pozostało czekać.

Tej nocy już trzeba było grzać w domku, dała się bowiem odczuć niższa temperatura. Brania zostały powstrzymane praktycznie do zera! Nic, a nic... Rano po przewózce w miejsce znajdujące się na spadku, z wychodzącego od brzegu w stronę otwartej wody "języka" następuje branie wsteczne. Niestety to tylko swinger opadł w dół. Efekt zerowy... Około godziny 11 przyjeżdża mój zmiennik, a ja kończę wędkowanie. Niestety sztuka złowienia karpia nie udała się też jemu. We wtorek wraca do domu bez brania. Szkoda, może ryby udały się już na zimowy sen?

 

Kamil Skwara

1 komentarz:

  1. Niezwykle ciekawe miejsce - znam je i zdecydowanie mogę polecić. Rewelacyjna miejscówka.

    OdpowiedzUsuń