22 listopada 2017

Późnojesienna, krótka zasiadka

Po trzech tygodniach prób wyskoczenia na krótką karpiową zasiadkę w końcu się udało! Zawsze coś stawało na drodze, aż do tej pory, aż do dnia 07.11.2017. W ten wtorkowy poranek melduje się nad wodą. Temperatura powietrza wynosi około 1*C. Na dalszą część dnia prognozy zapowiadały około 8 stopni. Momentami miało przebijać się przez chmury słońce. Oby się to sprawdziło!




Przyjeżdżam nad wodę. Tego dnia postanowiłem być bardzo leniwy. Rozkładam swój sprzęt obok parkingu. Postanowiłem, że gdy zimno będzie dawać się odczuć to będę grzał się w samochodzie. W planach miałem opuścić łowisko po zmroku, więc po zapadnięciu ciemności jeszcze chwilę pozostanę nad wodą, a czas ten spędzę w ciepłym aucie. Z racji, że głębsza część zbiornika jest zajęta przez innego wędkarza to postanawiam spróbować swojego szczęścia na około metrowej wodzie - co w przypadku, gdy słońce nie zacznie ogrzewać wody może stać się moją zgubą...

Do wody trafiają zestawy składające się z kulek: mojej produkcji oraz kuli Nano Baits. "Swojskie" przynęty nad wodą mam dopiero pierwszy raz, zobaczymy, więc czy są czegoś warte. Moje kule miały zapach makreli. Rybny zapach, kula przecięta na pół. Połówki kulki założyłem na włos tak, aby części przynęty stykały się ze sobą zaokrąglonymi końcami. Okolice moich zestawów nęciłem pokruszonymi kulkami oraz niewielką porcją kukurydzy. Dodatkowo do woreczka PVA trafiły pokruszone kulki oraz drobny, 8-mm pellet.

Zestawy w wodzie, na żyłki zakładam back-lead'y po to, aby ułatwić sobie ewentualne manewrowanie przy brzegu holowaną rybą.

Wędki zarzucone, sprzęt odpowiednio ułożony na brzegu... Nie pozostało nic więcej jak cieszyć się chwilą spędzoną nad wodą i czekać na pierwsze branie. Pogoda nie rozpieszcza: jest chłodno, wieje wiatr słońce przebija się zza chmur bardzo rzadko. Ciepłe rękawiczki, czapka i gorący napój - to jest to, czego potrzeba w takie dni! Do tego przydałoby się nagłe "piiiiipiiiii", które podniosłoby adrenalinę i pozwoliłoby zapomnieć o brzydkiej, jesiennej pogodzie. Ale jak na razie poziom adrenaliny podnoszą delikatnie pojedyncze spławy ryb, jest ich jednak bardzo mało...


Kilka tygodni temu coś nagle wciągnęło mnie do tematu samodzielnej produkcji kulek. Kupiłem roller i pistolet. Znalazłem kilka przepisów na kulki, sprawdziłem, co przyda się podczas produkcji. Nie korzystam jednak z internetowych przepisów - sam dobieram odpowiednie proporcje składników, wolę zrobić to samemu, być oryginalnym, a ryby prędzej czy później wynagrodzą mi to, ja to wiem! Pierwsze kulki, jakie kiedykolwiek zrobiłem samemu były zapachu makreli z łososiem! Dodałem jednak zbyt dużo klejących składników i kulka długo pracuje w wodzie - co może być dobrą rzeczą na lato! Wziąłem ze sobą te kulki - chciałem i tak wypróbować je tego dnia nad wodą. Zapach moim zdaniem powinien przyciągnąć ryby, które robią jeszcze "masę" przed zamarznięciem wody.


Około południa, gdy to przez kilka godzin ryby nie pokazywały ze swojej strony żadnej aktywności postanowiłem popływać łódką z echosondą pod prawej części zbiornika, na której nie łowiłem. Po chwili spostrzegłem, że zrobiłem błąd rozkładając sprzęt bez wcześniejszego sondowania łowiska. W miejscu oddalonym o około 30-50 metrów od mojego stanowiska woda była o 2 stopnie C cieplejsza! Wiadomo przecież, że teraz w późnej jesieni może to mieć fundamentalne znaczenie. Do tego znalazłem miejsce o 40 cm głębsze niż to, w którym leżą obecnie moje zestawy (najgłębsze miejsce na zbiorniku myślałem, że ma 1,2 metra, ale teraz już wiem, że jest to miejsce o głębokości 1,6 metra!). Dodatkowo sonar wskazywał, że pod wodą znajduje się coś, co przypomina ryby - chociaż na to nigdy nie zwracam uwagi. Jednak samo to, że w owym miejscu woda była cieplejsza, a głębokość większa postanowiłem, że przenoszę swoje wędki w te okolice. Dodatkowym plusem tego miejsca jest jeszcze to, że chłód nie daje się tu odczuć aż tak bardzo jak w moim poprzednim miejscu. Przy moich zestawach nic się nie działo, nie nęcę dużo, a podczas krótkiej zasiadki trzeba dużo kombinować, żeby coś złowić i - moim zdaniem - podążać zestawami za rybami. Oczywiście nie mam tutaj na myśli rzucania rybom zestawów "pod nos". Zestaw kładziemy w okolice, w których zaobserwowaliśmy naszych podwodnych przyjaciół.


Minuta po minucie robi się coraz ciemniej, a z tym momentem również coraz chłodniej. Postanawiam, że na brzegu pozostawię tylko te akcesoria, które będą potrzebne przy wyhaczaniu ryb. Resztę pakuję do auta, a ja sam... Też idę do ciepełka! Powoli robiło się na prawdę chłodno, chwilami wydawało mi się nawet, że "łapie" już lekki mrozik.


Po godzinie 16 następuje branie na jednej z moich wędek. Podbiegam, ale ryba podciąga zestaw na prawdę delikatnie, z przerwami. Branie nastąpiło na wędce, której włos wyposażony był w... kulki mojej roboty! Dokładniej to w połówki kulek odwrócone tyłem do siebie. W końcu ryba delikatnie podciąga równym tempem swinger ku wędce. Postanawiam, że to jest ten moment, trzeba zaciąć. Zacinam... Ale czuję luz, cisza... Ryba prawdopodobnie podciągnęła jedynie przynętę, a hak natomiast pozostał poza jej pyszczkiem... Drugie wyjaśnienie tej sytuacji jest takie, że mógł to być również przedstawicie drobnicy, który po prostu zainteresował się przynętą, a nie dał rady jej połknąć... Miałem już sytuację, że 80-gramowy ciężarek potrafiła podnieść nad dno i przeciągnąć przez kilkanaście centymetrów płoć ważąca 0,3 kg, więc nic by mnie nie zdziwiło.


Po godzinie 17 zakańczam wędkowanie. Zwijam wędki i pakuję do auta. Niestety była to prawdopodobnie ostatnia wyprawa w tym sezonie (obecnie mam bardzo dużo nauki na studiach) i niestety zakończyła się bez karpia na brzegu... Ale cóż zrobić - za to kochamy to hobby. Wyprawa natomiast dała mi dużo do myślenia, nie tylko pod względem wyboru stanowiska (popełniłem błąd przy wybieraniu miejsca do wędkowania), lecz dała mi również motywację do samodzielnej produkcji kulek - było branie, więc ryby interesują się tymi przynętami, nie jest tak źle jak myślałem! Na koniec chciałbym dodać, że po powrocie do domu zauważyłem na termometrze umiejscowionym na zewnątrz -2*C! Idzie zima!



Pozdrawiam, Kamil Skwara

http://www.markomserwis.sklepna5.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz