31 marca 2022

2022 rozpoczynamy na Leśnych Piaskach

Rok 2022 rozpoczynamy zasiadką na łowisku Leśne Piaski koło Tarnowa. Ostatni weekend lutego został więc spędzony nad wodą - czyli był to idealny weekend! W końcu, po calutkiej zimie oczekiwań. Przygotowania mentalne trwały chyba od dnia rezerwacji łowiska, czyli jakieś dwa miesiące temu, człowiek dosłownie nie mógł przestać myśleć o wyjeździe! Przygotowania sprzętu trwały jednak przez niecały tydzień przed zasiadką. Chciałem, aby wszystko było przygotowane do perfekcji, co niewątpliwie pozwoli zaoszczędzić mi czas i nerwy nad wodą. Odpowiednie przypony wybrałem już w domu, odłożyłem​ je do innej skrzynki, aby szybko je znaleźć nad łowiskiem. Na kołowrotkach sprawdziłem początkowe odcinki żyłek - były w całkiem dobrym​ stanie - nadwyrężane bowiem rok temu nie były. Zestaw uzupełniał bezpieczny klips w kolorze brązowym marki York, na którym umieściłem gumkę recepturkę do zamocowania naturalnego ciężaru - kamienia.

Po godzinie 12:00 pojawiamy się na miejscu. Krótka rozmowa, czas na rozplanowanie wszystkiego... Do naszej dyspozycji jest drewniany, wyposażony domek, co jest niewątpliwie dużym plusem, bowiem rozkładanie namiotu i składanie go w niedzielę, a później ponowne rozkładanie w domu do suszenia jest męczące. Namiot czeka na marcowy wyjazd, a my teraz korzystamy z tego co daje nam łowisko. Do tego namiot nie wiem czy zmieściłby trzy osoby... Co do umiejscowienia zestawów... Przypadło mi wędkowanie po lewej stronie zbiornika. Obstawiłem więc miejscówkę po mojej lewej stronie, blisko naszego brzegu na głębokości około 1,5 metra. Kolejna wędka wylądowała również niedaleko lewej krawędzi łowiska, ale dobre 100 metrów od stanowiska z wędkami. Głębokość na jakiej leżała przynęta to nieco ponad 3 metry. Trzeci kij (eksperymentalnie z białymi robakami na pierścieniu) trafia na głębokość 6 metrów, dosłownie na środek stawu. Kolega Sebastian oraz Kuba obstawiają również swoje miejscówki, każdy łowi inaczej, w innych częściach zbiornika, swoimi przynętami. Jeśli ryba będzie skora do pobierania pokarmu to musi się skusić na jakiś z zestawów! Po zakończeniu pracy przy wędkach przyszedł czas na zjedzenie obiadu, bo praktycznie od godziny 10 nie było na to czasu. A mamy już prawie godzinę 16... Czas nad wodą mija jednak bardzo szybko, gdy jeszcze ma się wspólne tematy, kwestie do poruszenia, to zasiadka mija nie wiadomo kiedy. A i jeszcze do tego może by jakieś branie na urozmaicenie czasu? Przydałoby się! Jednak najpierw trzeba było​ ogrzać domek, bo o godzinie 17:00 robiło się już ciemno, a temperatura - dało się odczuć - spadała w zastraszającym tempie. Noc to w końcu czas konkretnego odpoczynku po ciężkim ostatnio czasie w pracy, a także kilka krótkich i nic nie znaczących piknięć centralki. Noc jednak była bardzo zimna, wręcz lodowata. Cóż, taki wybraliśmy sobie czas. Najgorsze jednak jest to, że...

... Rano, jak obudziliśmy się to 1/3 zbiornika była pod lodem. Musiało być bardzo zimno, wczoraj bowiem woda przy powierzchni miała od 6 do 8 stopni. Do tego żyłka na jednej z moich wędek była luźna, zbyt luźna... Pierwsze nie pomyślałem nawet o tym, ale gdy zobaczyłem​ końcówkę luźno pływającej linki przy brzegu dotarło do mnie, że musiała przetrzeć się o lód, być może ryba pociągnęła w złym​ momencie, przetarła ją, bo ja sam już podczas zwijania nie wyczuwałem kompletnie żadnego oporu. Trzeba było wiązać więc nowy zestaw, a przy okazji, niecałą godzinę później rozmarzła część stawu nad moimi miejscówkami, można było więc na nowo przygotować każdy z zestawów i bardzo precyzyjnie umieścić go w wybranym, mam nadzieję, że przynoszącym sukces miejscu! Dzień był cały pod tzw. chmurą. Słońce nieśmiało i na bardzo krótko wychylało nos na nasz świat. Nad głowami ciągle szumiały latające samoloty, zagłuszające cudowną ciszę panującą nad wodą. Dzień bardzo szybko mija nam na rozmowach, oglądaniu filmów i śmiechu. Z wędkarskich spraw na dziewięciu wędkach nie wydarzyło się nic niespodziewanego - tylko delikatne podciągnięcia. Aż ciężko sobie wyobrazić, że tak mogło być.

Wieczorem mimo zimna rozpalamy ognisko, pieczemy kiełbasę... Wędki już dawno pokrył biały nalot. Po prostu było zimno, a przytrzymanie wędki w ręce przez dłuższy czas mogło skończyć się jej przymarznięciem do ręki (oczywiście nie próbowałem tego)! Wspólne opowieści, przegląd sprzętu, sprawiają że kolejny wieczór mija w mgnieniu oka. Nastaje noc, która przynosi jedynie kilka delikatnych pików. Szczerze mówiąc nie ma tutaj o czym pisać, bo za wiele nie stało się. Rano po wyjściu na zewnątrz daje się dostrzec całkiem gruby lód, który pozwolił nam wyciągnąć i spakować wędki do powrotu nieco po godzinie 11. Niedziela była pod znakiem całkiem fajnej, słonecznej pogody, ale niestety na karpie było jeszcze chyba zbyt wcześnie. Albo może nie mieliśmy szczęścia. Może czegoś zabrakło?


 

Kamil Skwara

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz