21 stycznia 2016

To już dobry czas na pstrągi!

Zeszłego roku, pod koniec wakacji przekonałem się, że ta rzeczka ma wielki potencjał. Trzeba tylko mieć odpowiednie podejście. Ryby zamieszkujące tę wąską i niezbyt głęboką wodę są bardzo płochliwe. Natomiast jeśli znajdziemy się w odpowiednim miejscu, o odpowiednim czasie oraz w odpowiednim dystansie od potencjalnego stanowiska ryb może być to jedna z naszych najlepszych wypraw na pstrągi w życiu! W tym roku przekonałem się o tym podczas każdej z wypraw nad Lubatówkę, bo o niej będzie tutaj mowa.
 

Jest to mała rzeczka. Jednak pstrągi czują się w niej dobrze. Nie osiągają może zbyt rewelacyjnych rozmiarów, ale są bardzo waleczne. Chociaż... czy rybę długości ponad 40 cm można nazwać małą? Tutaj każdy musi sam sobie odpowiedzieć na to pytanie. Sezon na tej rzece zacząłem wcześnie, bo już w lutym. Zaciąłem wtedy jednego, ładnego pstrąga, który niestety przy brzegu zerwał się. Od tego czasu, do teraz nie miałem zbyt dobrych wyników, aczkolwiek z każdej wycieczki nad tą wodę wracałem z kontaktem z rybą. Ale już pod koniec kwietnia, gdy wodą zaczęła się ocieplać praktycznie w każdym miejscu udało się coś złowić. Ryby czasami nie powalały na kolana swoimi rozmiarami. Ale one jednak mają w sobie to coś. Małe pstrągi są również niezwykle zaciekłe podczas walki i potrafią tworzyć najróżniejsze salta i cokolwiek innego co przyjdzie im do głowy. Po prostu wariują. A błystkę o rozmiarze 00 potrafią połknąć w całości! Nie wiem dlaczego ale jestem przyzwyczajony do łowienia na małe woblery, ale jeszcze częściej na błystki w małych rozmiarach. Teraz, gdy trawa i wszystkie inne rośliny zaczęły wspinać się ku niebu i powoli mnie zakrywać łatwiej jest tutaj podejść pstrąga. Ryba ma już problemy, żeby mnie zauważyć. Jeszcze do tego dodatkowym minusem dla ryb, a plusem dla mnie jest to, że ubieram się w ubrania koloru otoczenia.
A więc nad tą rzeką ryby zauważą mnie tylko przy ich podbieraniu. Kwiatki kwitną, drzewa już są prawie całe zielone, a w wodzie pstrągi coraz chętniej atakują wszystko co uda się im w dobry sposób podrzucić. A wokół wody? Zaskrońce, różne ptaki. Mój ostatni pstrąg, z soboty, był to największy jakiego udało mi się złowić w tym sezonie. Nie mierzyłem go ale na pewno miał co najmniej 40 cm. Jak dla mnie i warunki w jakich łowię (mała rzeczka) taka ryba jest wręcz okazem. Chociaż w miejscu, w którym go złowiłem widziałem dużo większą rybę, która jest moim głównym, wakacyjnym celem. Wracając do poprzedniego pstrąga: był duży, ale miał wyraźne ślady ataku jakieś większej ryby, wydry bądź bobra. Tych dwóch ostatnich jest w tej okolicy dość częstymi gośćmi na tej rzece. A co do większej od mojego pstrąga ryby... Na pewno można tutaj złowić wielkiego pstrąga! Ja to po prostu wiem.



Przed wyżej opisywanym pstrągiem udało mi się złowić takiego +/- 35 cm. Dodatkowo zerwałem jednego podobnych rozmiarów. Ryby z tej rzeki są bardzo waleczne. Za ostatnim pstrągiem wchodziłem w gumowcach do zimnej wody po kolana! I teraz są tego efekty. Lekko się przeziębiłem. Ale było warto. Hol był bardzo emocjonujący. Ryba odpływała w lewo jakieś 10 metrów ode mnie, po czym zawróciła w moim kierunku, minęła mnie i wylądowała pod leżącym w wodzie drzewem jakieś 10-15 metrów ode mnie. Myślałem przez chwilkę, że już wszystko stracone ale ryba po pewnym czasie znów zaczęła do mnie płynąć - tak jakby wiedziała, że ją wypuszczę. Tak też się stało. Potwierdza to tylko siłę ryb z tej rzeki. Na 2-kg żyłce można przeżyć wielkie emocje! Polecam takie wędkowanie.
 

Oprócz kilku kontaktów z dużymi rybami udało mi się złowić bardzo, bardzo dużo małych pstrążków - to bardzo dobry znak. Po powodzi, która przeszła kilka dni temu rzeka bardzo się zmieniła! Wszystko jest inne... Małych pstrążków nie widać... Za to pojawiły się dużo większe...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz