21 kwietnia 2016

Jest coraz lepiej!


Ładny i już gruby kropek zameldował się dziś na mojej wędce. Oczywiście odzyskał wolność!

 Króciutki artykuł na temat mojej dzisiejszej wyprawy na pstrągi, która w końcu zaowocowała rybami, a nie pechem, chociaż i to było...



I jeszcze raz dzisiejszy pstrążek

 Tak jak wspomniałem piszę krótko, trochę to z braku czasu, a troszeczkę z tego, że jestem w fazie przygotowywania długiej relacji z ostatniej wyprawy na karpie nad nową, nieznaną mi wodę. W ten piękny, słoneczny czwartkowy dzień wybrałem się nad "swoją" pobliską rzeczkę. Taka pogoda, to również nadzieje na pstrągi! Zszedłem tylko w okolice lustra wody i zauważyłem, że nad wodą latają już jętki! To zwiastuje coraz to więcej wyjść pstrągów. Oczywiście wiedziałem, że nie każda żerująca na owadach ryba zainteresuje się imitacją sztucznej rybki. Wiedziałem, że ryby już na pewno będą żerować ale w ciągu przyszłych kilkunastu dni będzie trudno je zaciąć na spinning... Mimo wszystkiemu jestem bardzo zadowolony z wyprawy. Pierwsza miejscówka i pierwsze rzuty malutką błystką obrotową. W drugim rzucie zacinam małego pstrąga. Chwilka holu i... ryba spada z kotwicy! Pomyślałem, że nie będzie ciekawie, że moja zła passa trwa nadal... Ten pstrąg był chyba piątym z rzędu, który spadał z kotwicy... Moim zdaniem nic źle nie robiłem, po prostu te pstrągi są tak bardzo waleczne... rok temu takie nie były! Teraz nawet malutki pstrąg walczy chyba najagresywniej jak tylko potrafi. Po chwilce spędzonej w tej miejscówce i kilku wyjściach potokowców do owadów, które unosiły się na wodzie decyduję się na dwa ostatnie, długie rzuty w górę rzeki. Blaszka ląduje pod brzegiem, który gwałtownie opada na jakiś metr głębokości. Już w pierwszym rzucie coś agresywnie zaatakowało moją przynętę! Podcinam i hol! Boje się straty ryby, holuję na prawdę ostrożnie i nie daję rybie walczyć na powierzchni, nie daję jej wyskoczyć z wody. Pstrąg dość ładnych rozmiarów walczy przy dnie, a ja sprowadzam go w okolice brzegu i na płytkiej wodzie szybko podbieram. Jest! Ładny pstrąg! W końcu szczęśliwy hol!

Te mniejsze również dobrze żerowały



Kilka ciekawych miejscówek dalej ma wyjście do woblerka od Adama L. Pstrąg jednak szybko rezygnuje z pogoni za przynętą. Próbuję przechytrzyć go za pomocą błystki, lecz i to się nie udaje. Natomiast kilkanaście metrów dalej podczas rzutu błystką w głębince napędzanej silnym nurtem, mniej więcej w połowie głębokości mam potężne branie! Niestety nie było szans go zaciąć... Po prostu szybkie, mocne uderzenie. Na pierwszej skarbie do wyżej wymienionego woblerka mam wyjście pięknego pstrąga, który tylko pooglądał przynętę i schował się pod wielki głaz. Aaaa i właśnie... Przy tej skarpie udało mi się zaciąć takiego oto pstrążka, którego zdjęcie znajduje się po lewej stronie. Po jego wielkości można wywnioskować, że populacja pstrąga ma się bardzo dobrze, skoro tak małe sztuki potrafią tak agresywnie atakować.

Ten pstrążek zdradził swoje miejsce żerowania wyjściem do latających nad wodą owadów. Kilka sekund po tym zarzuciłem w to miejsce i oto nagrodą jest miniaturowy pstrąg.


Przed kolejną skarpą do mojej błystki wychodzi ogromny pstrąg! Niepewnie atakuje przynętę, niestety z takiego ataku nie można było nic więcej zrobić... Piękny, wielki kropek odprowadza moją blaszkę pod brzeg, na którym stoję po czym chwileczkę zostaje poniżej moich nóg (stałem na brzegu mnie więcej metr nad wodą), a następnie szybko uciekł pod konar znajdujący się na przeciwnym brzegu. Na szczęście z samej głębiny tejże skarpy udaje mi się wyciągnąć mini pstrąga. Piękna, malutka rybka. Ładnie ubarwiona. Nie da się opisać tego, jak bardzo cieszy to, że w rzece można spotkać malutkie, średnie i ogromne pstrągi! Potwierdza to tylko i wyłącznie to, że ryby mają się tutaj bardzo dobrze, a ja czasami spotykam i łowię po raz kolejny pstrąga, którego złowiłem niedawno. Dla przykładu w zeszłym roku trzy razy złowiłem pstrąga z typową blizną na ogonie... Około 18 żegnam się z rzeką i wracam do domu... Do następnego!

I na koniec kilka zdjęć tej pięknej i zaskakującej rzeczki...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz