Odwiedzam pierwszą miejscówkę. Już w którymś z pierwszych rzutów do przynęty wychodzi mały pstrążek, ale niestety tylko przegania przynętę. Co ciekawe ryba ta pokazuje się w tym miejscu od początku roku. Ma może z 20 cm długości. Nie udało mi się jej jeszcze skusić do brania, mimo że widziałem ją już kilka razy w tym roku. Chwilę po wyjściu tego mniejszego pstrążka zauważam, że kilka metrów dalej jakaś ryba wyszła do owada płynącego powierzchnią wody. Zarzucam w to miejsce i po dwóch ruchach korbką mam mocne uderzenie! Dzieje się jednak coś dziwnego... Ryba wychodzi do powierzchni i... Daje się spokojnie podciągnąć pod moje nogi! Pstrążek jest spory, jak na razie największy w tym sezonie! Ale walką ustępował dużo mniejszym sztuką. Przytrzymałem rybkę w wodzie tuż przy moich nogach, zrobiłem trzy zdjęcia i przystąpiłem do wypuszczenia. Moment uwolnienia zdobyczy był najtrudniejszy... Dosłownie 30 minut reanimacji, żeby ryba, która po pierwsze nie walczyła w ogóle, a po drugie była w sumie z 10 sekund poza wodą odpłynęła. W końcu się to udało i pstrąg wrócił do domu. Coś jednak było z nim nie tak skoro ani trochę nie walczył oraz od razu nie złapał "tchu", aby odpłynąć...
Kontakt z kolejnym pstrągiem udało się stworzyć dopiero po przejściu 0,5 km w górę rzeki. Woblerek zaatakował drobny potokowiec, który po kilku saltach nad wodą pozbywa się haczyka. Rybie udaje się uciec, a ja idę dalej...
Przy pierwszej skarpie znajduję ciekawie zapowiadające się miejsce. Zwisająca do wody trawa, głęboki rowek, wcięcie pod brzeg. Jak dla pstrąga miejsce rewelacja! Pierwsze rzuty nie przynoszą skutku. Dopiero, gdy rozpocząłem wolniejsze prowadzenie przynęty coś tak mocno puknęło w przynętę, że obleciał mnie strach! Uderzenie niesamowicie mocne! Ryba niestety nie zapięła się, ale ilość mułu, jaka podniosła się w tym miejscu była niesamowita! Coś pięknego!
Odwiedzam następną miejscówkę, w której mam pewność, że pływa tam ładna ryba. Pierwszy rzut i jest! W prawdzie nie czuję dużego oporu, ale kolejny pstrążek melduje się dziś na moim kiju. Zdobycz ma może z 15 cm. Klikam dwa zdjęcia i "kropek" wraca do domu. W tym samym miejscu po upłynięciu chwili następuje wyjście pięknej ryby! W zabawie z rakiem, który nie chciał dać spokoju mojej przynęcie za każdym razem, gdy ta znalazła się przy brzegu, przeszkadza ogromna ryba! Wielki pstrąg, który miał, co najmniej 50 cm długości robi zamęt w miejscówce raka! Bezkręgowiec przestraszył się do tego stopnia, że odskoczył aż pół metra w bok! W miejscu niespodziewanego ataku znów pojawia się nieprawdopodobnie wielka chmura mułu...
300 metrów w górę rzeki w drugim rzucie potężny atak kwituję zacięciem. Wobka zaatakował piękny pstrąg! Przy drugim salcie w powietrzu spina się zahaczając żyłką o zwisające do wody trawy... Pech niebywały... Ryba miała na pewno +35 cm. Chciałbym dodać jeszcze, że wzięła ona w tym samym miejscu, w którym złowiłem miesiąc wcześniej pierwszą w tym roku "trzydziestkę".
Mijam kolejne fajnie zapowiadające się miejsca, obławiam je, ale moje starania nie przynoszą skutku.
Był to niewątpliwie dzień, w którym nawet te
największe pstrągi żerowały w najlepsze. Niestety nie udało się tego
wykorzystać, ale myślę, że niedługo się to zmieni!
FILMOWA RELACJA Z WYPRAWY:
Kamil Skwara
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz