Pamięcią sięgając do zasiadek sezonu 2017 chciałbym pokrótce
przedstawić Wam przebieg tych – moim zdaniem - najbardziej ciekawych wypraw nad
wodę…
Kwietniowa zasiadka z kolegami z Catch Carp Club'u – kolejny wyjazd na Kobylany. Przed sezonem obiecałem sobie, że przez cały 2017 rok skupię się głównie na tej wodzie po to, aby sprawdzić jakie kryje w sobie niespodzianki. Pływają tam podobno ryby o wadze +20 – chciałem sprawdzić czy to prawda. Po otrzymaniu informacji o możliwości wyjazdu nad wodę rozpocząłem pakowanie sprzętu. W piątek 7 kwietnia wyruszam w drogę. Nad wodą melduję się w godzinach wieczornych. Pierwsza nocka przynosi nam trzy fajne ryby: Kuba łowi jesiotra, ja łowię karpia ważącego 6 kg, natomiast pięknego pełnołuskiego zahacza Bartek – waży 17 kg. Kolejną szansą dla mnie było branie spod roślin, które miało miejsce drugiego dnia zasiadki. Po krótkim holu zostaję sfotografowany z maluszkiem ważącym niecałe 5 kg… Czas pozostały do końca zasiadki minął na planowaniu sposobów dobrania się do tych większych ryb zamieszkujących ten zbiornik… Na temat kwietniowej zasiadki możecie przeczytać po kliknięciu tutaj.
Po napisaniu matur planowałem wyruszyć na dłuższą zasiadkę
na łowisko w Besku. Niestety z wielu powodów nie udało mi się zawitać na dłużej
nad wodą. Na szczęście udało się spontanicznie pojechać nad wodę w niedziele
rano. Pogoda nie dopisywała – co mnie cieszyło, bo wiadomo jak jest w niedzielę
na komercji. Na szczęście deszcz odstrasza niektórych i na łowisku nie było
wielu wędkarzy. Po zastosowaniu odpowiedniej taktyki, jaką praktykuję podczas
krótkich zasiadek w końcu przyszło pierwsze branie. Na przynętę umieszczoną we
wcześniej namierzonym za pomocą Deepera dołku skusił się karp ważący około 6
kg. Fajna, długa ryba, z bardzo mocnym ogonem – co dało się odczuć podczas
holu. Kolejne branie przynosi karpia ważącego +/- 6 kg – ten skusił się na
kulkę firmy Nano Baits. Ostatnią ryba, jaka zagościła tego dnia na brzegu
ważyła 8,29 kg – kolejny karp. O krótkiej, ale bardzo udanej zasiadce możecie
przeczytać w relacji, którą znajdziecie po kliknięciu tutaj.
25 maja wybrałem się na krótki poranny rekonesans zalewu
PZW. Celem było znalezienie potencjalnej karpiowej miejscówki. Niestety woda
została przekłusowana do tego stopnia, że pływają tam już tylko większe,
ostrożne ryby, których w dodatku nie ma tam zbyt dużo… Znalezienie dobrego
miejsca to połowa sukcesu, więc warto poświęcić chwilkę na poszukiwania. Dwa
zestawy z kukurydzą na włosie wywiozłem za pomocą łódki zanętowej w
interesujące mnie miejsca. Liczyłem na „przypadkowe” branie. Sam zająłem się
pływaniem łódką z echosondą i szukaniem miejsca. Podczas tej wyprawy na
kukurydzę skusił się… boleń. O poranku spędzonym tego dnia nad wodą możecie
przeczytać po kliknięciu tutaj.
Pod koniec maja moje zaprowadziły mnie nad zbiornik w
Krzemiennej. Duży, dziki, który niedawno dostał się w prywatne ręce – a do tego
nieznany mi… Wiedziałem, że będzie ciężko, ale chciałem spróbować swoich sił. W
owym zbiorniku bardzo dobre warunki do wzrostu mają rośliny, które są podobno
przekleństwem wędkarzy. Moim zdaniem ze wszystkim da się wygrać, a jak nie
spróbuję to nie dowiem się jak mogłoby tam być. Trzy dni nad zbiornikiem w
Krzemiennej nad Sanem – zaczynamy 26.05.2017. Pierwszy dzień został przeznaczony
na rekonesans. W ciągu drugiego, od samego rana zaczynamy łowić! Zestawów nie
wywozimy daleko od brzegu, bo na odległości około 20 metrów znaleźliśmy plac
niemalże wolny od rośli. Pierwsze branie notuje mój tata – na brzegu karp
ważący niecałe 5 kg. Godzinkę później następuje kolejny odjazd – również u
taty. Tym razem rybka waży kilogram mniej od swojej poprzedniczki. Na mnie
przyszła kolej około godziny 13. Ryba niestety wydaje się być mądrzejsza ode
mnie, wchodzi w rośliny i niestety tam spina się. Dalsze starania zostają
jednak nagrodzone i chwilę później cieszę się kolejnym braniem, a tym samym
pierwszą rybą wyholowaną przeze mnie, która szczęśliwie ląduje na brzegu. Nie
jest ona ogromna, ale cieszy. W ciągu reszty dnia udaje mi się jeszcze
wyholować dwie „piątki”. Kolejny dzień rozpoczynam z samego rana. Pierwszy na
brzeg trafia karpik, który waży 4 kg… Później stało się coś pięknego! Wprawdzie
złowione ryby nie były karpiami, ale wzdręga długości +30 cm oraz leszcz o
wadze 2,10 kg (52 cm) robią na mnie wrażenie i zachęcają, aby w sezonie 2018
częściej odwiedzać tę wodę! Dłuższą relację z tej zasiadki możecie przeczytać
po kliknięciu tutaj.
Ostatni dzień maja spędziłem wraz z kolegami z pracy nad
brzegami zbiornika w Kobylanach. Krótka doba nad wodą, podczas której dopisała
zarówno pogoda jak i ryby, które chętnie współpracowały. Pierwszą rybą zasiadki
był jesiotr, któremu zasmakowała kulka firmy Nano Baits. Rybka dzielnie walczy,
pokazując wszystkim dookoła swą moc. Po chwili udaje się ją podebrać. Jak się
później okazuje jesiotr waży 5 kg. Według mnie „pinokio” każdych rozmiarów
cudownie wygląda na zdjęciach i dlatego jest to powód do zadowolenia. Później
następuje spinka ryby – prawdopodobnie słabo zacięty amur. Natomiast chwilę
później z „mojego” dołka następuje branie! Ryba walczy przy dnie, ciężko jest
ją od niego oderwać… Jest silna, czuję jej moc! Po kilku minutach przy brzegu
pokazuje się główka suma! Następuje kilka odjazdów do dna… Kolejne kilka minut
później udaje się podebrać rybę, która jak się okazuje mierzy 104 cm i waży 9
kg. Rano koledze udaje się zaciąć fajnych rozmiarów amura, który po chwili holu
ląduje na brzegu. Ryba ważyła 7 lub 9 kg (jej waga wypadła mi z głowy). Po
południu słońce coraz mocniej zaczęło przygrzewać… Był to dla mnie znak, aby
spróbować powalczyć z rybami zbierającymi pokarm z powierzchni! Udało się
sprowokować kilka wyjść do przynęty, jednak tylko jedno z nich zakończyło się
braniem… Ale to jakim braniem! Karp z ogromnym chlupotem połyka przynętę,
zacinam, a ten wyskakuje z wody! Wyskoczył chyba ponad pół metra nad wodę!
Niesamowite! Dlatego uwielbiam łowić z powierzchni! Ryba próbuje wplątać się w
rośliny, wśród których udało mi się ją zaciąć. Na szczęście udaje się udaremnić
jej zamiary. Hol trwa około 15 minut (delikatny karpiowy zestaw do połowu z
powierzchni). Po tym czasie wraz z pomocą wędkarza, który miał zmienić mnie w
Kobylanach udaje się sfotografować około 6-kg rybę! Zasiadka udana! Przeczytać
o niej możecie standardowo po kliknięciu tutaj.


Początkiem sierpnia przyszedł czas na kolejna zasiadkę nad
Kobylanami. Dwie doby spędzone nad małym, urokliwym zbiornikiem. Pierwsza noc
zasiadki przyniosła branie 6-kilogramowego karpia, który dłuższą chwilę nie chciał
się pokazać i pływał po całym zbiorniku. Jak się później okazało ryba miała
„czysty” pyszczek, co świadczyło o tym, że znajduje się pierwszy raz na haku. O
godzinie 7:45 rozlega się pisk centralki. Na jednej z wędek następuje odjazd.
Ryba dzielnie walczy, pływa ciągle przy dnie. Po kilkuminutowym holu naszą
kolejną zdobyczą okazuje się być ładny jesiotr. Po kilku fotkach wraca do domu
(wody). O godzinie 10 następuje kolejne branie… Udaje się zaciąć kolejną mocną
rybę, która to znów pływa ciągle przy dnie. W końcu wprowadzam rybę do
podbieraka – zdobycz okazuje się być kolejnym jesiotrem, który waży około 5 kg.
Wieczorne godziny przynoszą kolejne branie na zestaw położony w głębszej
wodzie. Kolejna ryba, która walczy przy dnie. Po cichu liczę na suma… Niestety,
realia są zupełnie inne… Jest to znów jesiotr, rozmiarami podobny do
poprzednich… Najwyraźniej kulki Nano Baits posmakowały temu gatunkowi. Noc mija
bardzo spokojnie… Nastaje ostatni ranek zasiadki, a wraz z nim branie! Moje
prośby o rybę inną niż jesiotr w końcu zostały wysłuchane! Po kilkuminutowym
holu do podbieraka „pakujemy” ważącego niecałe 9 kg amura! Ryba ładnie
prezentuje się na zdjęciach i po wykonaniu kilku fotek odpływa. Owy amur był
ostatnią zdobyczom sierpniowej zasiadki, o której możecie przeczytać pokliknięciu tutaj.
Ostatnia tego roku dłuższa zasiadka miała miejsce 9
września. Wybrałem się na Kobylany, aby spróbować złowić największego suma,
jaki pływa w zbiorniku oraz jednego z trzech jesiotrów, których dotąd nie
miałem na kiju. Sprawa z jesiotrem dość szybko się wyjaśniła, ponieważ chwilę
po wywiezieniu pierwszego zestawu ryba melduje się na haku. Było to chyba
najszybsze branie, jakiego kiedykolwiek doświadczyłem podczas zasiadki. Nie
zdążyłem nawet wrócić łódką do brzegu! Po krótkim, ale jakże ciekawym holu ryba
trafia do podbieraka. Około 5-kilogramowy jesiotr znajduje się na macie…
Zaczęło się pięknie! Kolejną rybą, jaka odwiedza nas podczas zasiadki jest
amur, który zjada naszą kukurydzę tuż po wchodzie słońca. Nie jest to duża
ryba, ale cieszy. Ładnie wyszedł na zdjęciach! W nagrodę wraca do wody (chociaż
wróciłby tak czy tak…). Moje „poranne, amurowe miejsce” nagradza mnie kolejną
rybą o godzinie 8:50. Tym razem jest to większa sztuka, z dużym zapasem sił.
Ten amur również skusił się na kukurydzę. Po ważeniu okazuje się, że owa
zdobycz zdążyła osiągnąć 8,94 kg wagi. Rybka wraca do wody! Szczegóły zasiadki
możecie poznać po kliknięciu tutaj.
Planowane w październiku zasiadki niestety musiałem odwołać
z powodu zajęć na uczelni – nowa szkoła, nowy system oceniania… Brakło czasu na
wyjazd na ryby.
Na koniec artykułu chciałbym dodać, że podczas sezonu
gościliśmy również nad wodami PZW, gdzie dopiero zaczynamy powoli osiągać
sukcesy – pochwalimy się nimi, gdy regularnie będziemy łowić ładne karpie! Na
razie udoskonalamy nasze techniki nęcenia, podawania zestawów itd… Na sukcesy i
chwalenie się przyjdzie jeszcze czas!
Pragnę podziękować wszystkim firmą, które przyczyniły się
tego roku do moich sukcesów nad wodą. Dziękuję firmie Deeper za przekazanie
echosondy, która bardzo przydała się na nieznanych mi wodach, na których byłem
pierwszy raz. Dzięki niej udało się namierzyć ciekawe miejscówki, z których
wyciągnęliśmy ryby! Kulki i płyny firmy Nano Baits znakomicie przyjęły się na
„moich” wodach, smakowały karpiom, amurom i innym rybom. Na pewno w przyszłym
roku nie zabraknie ich podczas zasiadek! Wielkie podziękowania kieruję również
dla Yorka za dostarczony sprzęt, który miałem okazję używać przez cały sezon.
Sprawdził się bez zarzutów, nie zawiódł mnie nad wodą!
Kamil Skwara
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz